Strona główna BU Strona główna UMK Szukaj na stronach BU English version

PRZEDMOWA


Andrzej Gawroński
Andrzej Gawroński

Andrzej Rawita-Gawroński pozostawił po sobie wiele prac. Tylko część z nich ukazała się w dwóch zbiorach: Z kangurem pod rękę (Melbourne 1962) i Do góry nogami (Melbourne 1981). Większość artykułów, wierszy, satyr, felietonów, pogadanek radiowych i tłumaczeń czeka na wydanie. Rozproszone po różnych czasopismach lub w niektórych przypadkach nigdy nie publikowane, a złożone jako maszynopisy w szufladach biurka autora, aż proszą się o przedstawienie ich czytelnikowi w formie kolejnej książki. Podobnie jak jego pamiętnik Zapiski z dwóch światów i dwie sztuki: Grzech i spółka oraz Ziemia obiecana.

Zacięcie literackie i różnorodność uprawianych przez Andrzeja Gawrońskiego gatunków można wytłumaczyć jego rodowodem i bogatym życiorysem. Pradziad Zygmunt Miłkowski (Teodor Tomasz Jeż) był powieściopisarzem, publicystą i działaczem politycznym. Dziad, Franciszek Rawita-Gawroński, historyk, także pisał powieści i uprawiał publicystykę, stryj, też Andrzej, był znanym orientalistą, a ciotka Zofia Kozarynowa - prozaikiem i tłumaczem.

Ojciec Andrzeja Gawrońskiego, Jerzy Rawita-Gawroński jeszcze przed pierwszą wojną światową redagował "Przewodnik Kółek Rolniczych" i tygodnik "Drzewo". Jego felietony gospodarcze ukazywały się w "Gazecie Polskiej" i "Wieczorze Warszawskim". Był człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym. Poza studiami rolniczymi uzyskał tytuł doktora praw na Uniwersytecie Lwowskim. Po wojnie poświęcił się pracy literackiej. Przekładał klasyków z języka niemieckiego i angielskiego. Znał również doskonale łacinę. De arte poematica Horacego przetłumaczył heksametrem. Zmarł niespodziewanie, gdy właśnie rozpoczął pracę nad pamiętnikami, które miały objąć koniec XIX i pierwszą połowę XX wieku.

Już tylko na podstawie tych informacji można mówić o pewnej zbieżności dróg życiowych i zainteresowań ojca i syna. Andrzej Gawroński, urodzony 13 lipca 1916 roku w Zakopanem, po maturze, którą zdał w 1936 roku we Lwowie, przez rok studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W 1938 roku debiutował w tygodniku humorystyczno-satyrycznym "Mucha".

Brał udział w kampanii wrześniowej, później szkolił kadry w tajnej podchorążówce Związku Walki Zbrojnej w Warszawie. Walczył w partyzantce w Górach Świętokrzyskich w oddziale "Ponurego", a następnie "Nurta". Jako pchor. "Andrzej" napisał słowa do kilku piosenek partyzanckich, z których najbardziej znane: "My, kraj bez Quislingów" czy "Choć z dala swą mamy rodzinę i bliskich" znalazły się w antologii Niech wiatr ją poniesie (Łódź 1970). Ranny pod Chotowem przez pół roku przebywał w szpitalu w Końskich. Po dwukrotnym aresztowaniu przez UB zdecydował się na ucieczkę łodzią przez Bałtyk, aby, jak po latach napisał, dopłynąć tam, gdzie jak myślał, czekać go będzie przyszłość z możliwościami, jakich mu odmówiono w Kraju.

Znalazł się o pół świata od Polski, w Australii. Pracował w stalowni, w fabryce przetworów mlecznych i przędzalni wełny. W 1959 roku podjął pracę w szkolnictwie jako kontraktowy nauczyciel języka angielskiego. Pracując ukończył zaocznie Arts na Uniwersytecie Melbourneńskim, a następnie uzyskał tytuł Bachelor of Education i Master of Education na Uniwersytecie Monasha w Melbourne.

Od samego początku pobytu na emigracji włączył się w propagowanie polskiej kultury i języka. Przyczynił się do wprowadzenia języka polskiego do państwowych szkół sobotnich, a następnie na listę przedmiotów maturalnych i uniwersyteckich. W 1975 roku jako członek państwowej komisji maturalnej stanu Wiktoria przeprowadzał pierwszą maturę z polskiego. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę prowadził wykłady z literatury polskiej na Uniwersytecie Monasha.

Pisał teksty i występował w kabaretach "Wesoła Kookaburra" i "Perskie Oko". Udzielał się w Polskim Kole Kulturalno-Artystycznym w Melbourne. Działał w polskiej sekcji Radia 3ZZ. Drukował w "Tygodniku Polskim" (Melbourne), "Wiadomościach Polskich" (Sydney), "Kurierze Zachodnim" (Perth) i "Kulturze".

Był aktywnym członkiem Australijskiego Instytutu Spraw Polskich. W 1997 roku wszedł w skład komisji przyznającej nagrody za popularyzację Polski w mediach australijskich. W obradach komisji nie wziął jednak udziału. Zmarł po krótkiej chorobie 23 listopada 1997 roku. W jednym z pożegnalnych listów wyznał: "Żal mi, bo tyle by jeszcze człowiek zrobił..." Było to wyznanie-nadzieja, że i po śmierci przyjaciele go nie zawiodą.

I nie pomylił się. Oto książka Andrzeja Gawrońskiego Mój punkt widzenia. Składają się na nią felietony oraz wiersze drukowane zamiast felietonów, bądź dla ich uzupełnienia, w "Tygodniku Polskim" i "Kurierze Zachodnim" w latach 1988-1996, wybrane i opracowane przeze mnie. Rysunkami całość opatrzył filozof i malarz, Jan Srzednicki. Tytuł zapożyczyłam z listu otwartego do przyjaciół i wrogów autora zamykającego ten zbiór, w którym Gawroński uzasadnia swoje stanowisko wobec dziejących się wokół niego spraw.

Recenzując wcześniejsze książki Andrzeja Gawrońskiego, Lech Paszkowski napisał, iż "będą one kiedyś miały dużą wartość dla socjologów naszej współczesnej Polonii w Australii, gdyż Gawroński podchwycił wiele rysów charakterystycznych, obyczajowych i sytuacyjnych." Podobnie rzecz się ma z jego felietonami, które są spojrzeniem nie tylko na Polonię australijską, ale także na Kraj i Australię. O tym, że Gawrońskiego interesują przemiany w Polsce, świadczą wymownie jego "Porady polityczne". Choć autor twierdzi: "Bóg mi świadkiem, do polityki się nie pcham", zabiera głos w wielu ważnych dla Polaków sprawach. Nieobojętne jest mu również to, jak pokazywana jest Polska zarówno w australijskich jak i polskich środkach przekazu. W felietonie "Gruszki na wierzbie" pisze: "Prawie w każdym programie o Polsce i Polakach w tutejszej telewizji przedstawia się pół lub ćwierćinteligentów, co wywołuje wrażenie, że brak nam ludzi na poziomie. Dziękuję za taką propagandę". Oburzony tym, co napisał o Polonii krajowy dziennikarz Włodzimierz Krzyżanowski w artykule "Cyrk wśród kangurów", przyznaje jednak, że "mimo całej złośliwości i bujd, mimo silenia się na sensacyjność, można było w nim dojrzeć ziarenko prawdy".

Zabiera też głos na tematy ogólne, takie jak kara śmierci, homoseksualizm, wiara w zabobony. W niektórych felietonach - "O poezji i pamiętnikach", "Nowoczesny savoir-vivre"- pobrzmiewa tęsknota za czasem minionym. Jako Australijczyk polskiego pochodzenia czy Polak z Australii, Gawroński żywo interesuje się sprawami obchodzącymi większość Australijczyków, czego najlepszym dowodem wiersz "Baranie wybory" i felieton "Ach, ta Demidenko".

Najwięcej jednak miejsca poświęca Gawroński-felietonista sprawom wewnątrzemigracyjnym, ich charakterystycznym aspektom, ciekawym chociażby ze względu na tutejszą odrębność. "Niby emigracja i tu i tam, a przecież zupełnie inna - pisała Zofia Kozarynowa w londyńskim "Tygodniu Polskim". - Tu trudność przeflancowania się w grunt inaczej uprawny, tam przeorywanie surowej ziemi o nieznanych składnikach. Inne opory, inne zdobycze". Warto, aby czytelnik, który sięgnie po Mój punkt widzenia był tego świadomy. Polska literatura powstała w Australii nie osiągnęła tak wysokiego poziomu jak w Europie czy Stanach Zjednoczonych, czego głównym powodem była i pozostaje swego rodzaju kulturowa izolacja uwarunkowana geograficznym oddaleniem Australii od reszty świata. Nie wystarczy bowiem mieć talent, potrzebne jest środowisko literackie, które by ten talent podsycało, a o które w Australii trudno. Pisarze i poeci tutejsi nie mają nawet namiastki pisma, w którym mogliby się spotykać na jednej stronie.

Adam Nasielski trafnie zauważył, że utwory Gawrońskiego są "zrozumiałe dla wszystkich, co (...) nie jest przypadkowe, tylko starannie przemyślane przez autora, który najwyraźniej chce pisać dla ogółu, a nie dla pewnej klasy pozerów i pseudopięknoduchów". To tłumaczy także poziom jego felietonów. Jedno jest oczywiste. "Emigrancka fałszywość czy prawdziwość sytuacji - jak to z kolei określił Paszkowski - to myśl przewodnia autora". Potwierdzenie tych słów znajdujemy w felietonach "Portret pana Bolcia" i "Życiorysy", a także "Damy, nie damy..."

Melbourne, czerwiec 1998

Bogumiła Żongołłowicz

***

Jak można ocenić dzieło życia, którego fragmenty opublikowane są w tej książce? Niełatwe to zadanie dla kogoś, kto na co dzień związany jest ze schematami teorii naukowych i pisze przeważnie po angielsku. Niełatwe również ze względu na dużą rozpiętość refleksji w twórczości Andrzeja Gawrońskiego, dla którego nie było tak zwanych tematów sztywnych. Jego felietony, eseje, wiersze satyryczne, pogadanki radiowe - to wszystko stanowi przyczynek do historii pokolenia Kolumbów na emigracji i w Polsce. I co więcej pisany polszczyzną nie skażoną naleciałościami obcych języków.

W Australii Gawroński - właśnie jako epigon pokolenia Kolumbów - bacznie obserwował środowisko emigrantów ze wszystkimi jego przywarami. Piórem felietonisty i satyryka krytycznie oceniał wzloty i upadki Polonii na antypodach. Ale równocześnie patrzył na Polskę z perspektywy własnych doświadczeń i bliskiego kontaktu z macierzą, którą musiał opuścić w najgorszych stalinowskich latach. Dla Andrzeja Polska jego marzeń, to nie tylko ta, w której szczególnie po roku 1989 dominuje debata demagogiczna nad dobrem wspólnym. Dla niego Polska to również miejsce, gdzie jest wiele do zrobienia. Do celów pierwszorzędnych zalicza walkę z przejawami głupoty, prowincjonalizmu i rozbicia. W felietonach, w których się tego podejmuje, dźwięczy nuta optymizmu, a więc nil desperandum.

Ciekawość świata. Skromność i prostota. Czujność i zrównoważenie w sprawach publicznych. Oto cechy tego nieprzeciętnego człowieka, o którym pamięć utrwali ta książka.

Canberra, sierpień 1998

Jerzy Zubrzycki


Rozdział książki: Andrzej Gawroński, Mój punkt widzenia, Toruń 1999.

Strona główna

Uwagi i komentarze prosimy kierować:www@bu.uni.torun.pl      Redakcja       Godziny otwarcia
Data ostatniej modyfikacji: 2003-02-28 10:38       http://www.bu.umk.pl/Archiwum_Emigracji/Gawron1.htm