Marian Kratochwil |
Początkowo całą swą uwagę skierował na perfekcyjne opanowanie rysunku ołówkiem i piórkiem. Efektem tej działalności było wiele albumów. Pokazał w nich nie tylko krajobraz, ale i folklor ze szczególnym uwzględnieniem chłopów, żydów, plebsu miejskiego i małomiasteczkowego.
W roku 1929 został powołany do odbycia rocznej służby w podchorążówce piechoty w Rawie Ruskiej.
W dalszym ciągu doskonali swe techniki opanowując żmudne dziedziny grafiki, miedziorytu i akwaforty a także i malarstwa. Skierowuje swoje zainteresowania na wspaniałe tereny Wołynia, Podola i w mniejszym stopniu Pokucia i Polesia.
W początku lat trzydziestych rozpoczyna na wielką skalę malowanie obrazów olejnych.
Jego bazą wypadową staje się nieduże miasteczko Podkamień k. Brodów, określane przez króla Sobieskiego jako "Częstochowa Wschodu" ze względu na potężny, ufortyfikowany klasztor Dominikanów.
Jego długoletnim towarzyszem w sztuce był Leopold Buczkowski znany później literat i grafik. Wprowadził Buczkowskiego w tajniki malowania i rysunku, ale efekt nie był takiej miary, jakiej można się było spodziewać. Po wojnie rozeszły się ich drogi. Buczkowski przerzucił się na literaturę (prozę), która u Mariana Kratochwila spotkała się z zastrzeżeniami.
W tym czasie powstaje znaczna ilość kompozycji i pejzaży Mariana. W 1936 roku bierze po raz pierwszy udział w zbiorowej wystawie Towarzystwa Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie.
Wkrótce potem przenosi się na krótki okres do Warszawy. Wstępuje na skutek rad przyjaciół na Akademię Sztuk Pięknych i ku zdumieniu wszystkich, oprócz niewielkiego pokazu w Resursie Obywatelskiej, wystawia 80 obrazów w Zachęcie. Za obraz "Niedziela w Ożomli" otrzymuje medal brązowy, mając niespełna 30 lat. Obraz ten nabyła późniejsza propagatorka jego sztuki, znana powieściopisarka Kossak-Szczucka. Niestety obraz ten zaginął w czasie wojny. Jego reprodukcja znajduje się w tygodniku "Światowid" (10.04.1937 r.).
Gdy Marian zwrócił się do państwa o pomoc pieniężną, gdyż chciał wyjechać do Włoch,
uzyskał niewielkie stypendium w wysokości
Pobyt w Warszawie, gdzie zapisał się do Akademii Sztuk Pięknych, nie potrwał długo.
Poziom Akademii nie był dla Mariana odpowiednio wysoki. W tym czasie powstaje cykl grafik pt.: "Wojna", gdyż artysta miał złe przeczucia przy pogarszających się stosunkach politycznych w Europie.
Ponownie bierze udział w zbiorowej wystawie Związku Polskich Artystów Plastyków we Lwowie i przygotowuje się do kolejnej wystawy w Zachęcie, planowanej na 1939 rok.
Maluje kilka dużych obrazów, w tym niewykończone dzieło pt.: "Pożegnanie radości". Jest to jakby wizja kończących się szczęśliwie minionych czasów w naszym kraju. Na obrazie widać na karuzeli rozradowanych żołnierzy i cywili, chłopów i mieszczan. Są to Polacy i Ukraińcy. Z boku przygląda się temu widowisku zamyślony żyd w chałacie i wydaje się, że jakby przewidywał koniec tego okresu spokoju i beztroski. Wystawa w 1939 roku w Zachęcie nie odbyła się, ponieważ we wrześniu wybuchła wojna polsko-niemiecka.
Marian Kratochwil działał jakby w trójkącie miast Lwów-Złoczów-Podkamień. Ale pomimo uroków Podkamienia, był zawsze wierny swemu ukochanemu miastu Lwowowi, w którym rozpoczęła się i zakończyła jego przedwojenna kariera artysty malarza.
Marian Kratochwil, wyjątkowy artysta, ale i patriota, bierze w niej czynny udział. Broni w randze ppor. 52 p. piechoty naszej niepodległości przed germańskim najazdem. Niewielu było wtedy artystów, którzy czynnie walczyli z wrogiem Polski.
Jego udział w walkach z Niemcami w ramach 12. dywizji piechoty trwał do oblężenia Lublina. Pod koniec tej walki wraz z dużą grupą obrońców przechodzi do partyzantki. Ale był to już daremny trud, została tylko gorycz klęski. Nie daje się wziąć do niewoli i wraca do Lwowa. A tam działają Bolszewicy a zwłaszcza NKWD nastawione na aresztowanie oficerów polskich.
W piękny mroźny dzień wigilijny 1939 roku żegnany łzami matki wyrusza ze Lwowa. Przedostaje się do armii francuskiej, ale nie bierze już udziału w walkach, bo Niemcy rzucili na kolana Francję, która walczyła z pomocą angielską krócej niż to uczyniła Polska.
Z Francji przedostaje się na statku do Szkocji, gdzie pozostaje już do końca wojny jako asystent Centrum Wyszkolenia Piechoty przy dywizji generała Maczka. Mimo trudnych obozowych warunków, kontynuuje działalność twórczą. Powstaje drugi cykl "Wojna" oraz pewna ilość obrazów poświęconych Szkocji i Edynburgowi. Cykle wojenne przekazał muzeum w Chicago.
Nie zaniedbuje też rysunku. Osiągnął w tej dziedzinie znaczny postęp przy zmianie swego stylu. W 1947 roku opuszcza po demobilizacji Szkocję i osiada w Londynie. Za zasługi wojenne władze emigracyjne przyznały później Marianowi, podobnie jak innym oficerom, stopień kapitana.
Ze względu na trudne warunki finansowe stara się o pomoc polskich władz emigracyjnych. Ale gdy jeden z wyższych generałów odmawia przyjęcia na rozmowę "jakiegoś tam porucznika" uznaje, że musi działać na własną rękę, nie oglądając się na wątpliwą pomoc polskich emigrantów. Jak się okazało nawet późniejszy prezydent Raczyński w niczym mu nie pomógł.
Powstaje pytanie, dlaczego nie wraca do kraju, gdzie została jego rodzina? Dla artysty ośrodek londyński ze wspaniałymi muzeami to baza do poznania wielkich osiągnięć sztuki z czasów starożytnych: Egipcjan, Greków i Rzymian a także poznania dawnych osiągnięć Chin i Japonii. Muzea londyńskie penetrował przez 8 lat. W tej sytuacji uważa powrót do kraju za niemożliwy.
W Londynie musi zarabiać na życie i pracuje przez 3 lata w wielkim magazynie meblowym jako dekorator. Oczywiście tworzy równolegle wiele rysunków atramentem, lawowanych, poświęconych Londynowi, w którym trwa odbudowa miasta, zniszczonych zabytków i kościołów.
Obraz przedstawiający pożar katedry św. Pawła przekaże wiele lat później na audiencji księciu Karolowi. Powstają kolejne obrazy ze scen ulicznych, jarmarków na East Endzie, Petticot Lane, Kingslandzie. W dalszej części rysunków pokazuje znaną fortecę Tower of London.
W tym czasie artyście sprzyja szczęście. Poznaje dwie wybitne kobiety, Angielki. Pierwsza z nich to artystka malarka Dame Ethel Walker, znana ze swych świetnych obrazów. Poznała się na sztuce Mariana, a ponieważ uznała, ze Marian potrzebuje pomocy finansowej, zapisała mu w testamencie wszystkie swoje obrazy. I rzeczywiście w chwilach kryzysowych ich sprzedaż dawała poważne wsparcie. Druga z nich to artystka malarka Kathleen Browne, późniejsza żona artysty, pochodząca z rodziny Plantagenetów. Jej przodek Browne był kanclerzem Elżbiety I królowej Anglii. Niestety to wysokie powinowactwo nie przyniosło jej żadnych korzyści. Nie opływała w dostatki podobnie jak spadkobiercy generała Wellingtona. Tej kobiecie Marian Kratochwil zawdzięczał późniejszą stabilizację w życiu a przede wszystkim ogromną pomoc duchową, zawodową i psychiczną w działalności artystycznej.
Kontynuując malarstwo o tematyce angielskiej Marian odwiedza Kornwalię i dalsze okolice Anglii, uwieczniając piękne obrazy o tematyce morskiej i lądowej. Dzięki pracy w magazynie Marian zaoszczędził fundusze na wyjazd do Hiszpanii, który doradziła mu Kathleen Browne.
Wyjazd do Hiszpanii trwał około 20 miesięcy, przy czym podzielony był na dwa okresy: 1953 i 1955 rok. Marian jest zafascynowany Hiszpanią, przepięknymi krajobrazami, architekturą starych miast i ich mieszkańcami. Przypominają mu one nasze byłe Kresy Wschodnie a szczególnie Wołyń i Podole. Główne twórcze uderzenie artysty następuje w Toledo (Kastylia), mieście znanym z pobytu znakomitego malarza El Greco. Następnie maluje i rysuje w Rondzie (Andaluzja). Z powstałych obrazów można szczególnie wyróżnić piękne widoki Toleda położonego nad rwącą rzeką Tag. Jest to Toledo w aureoli światła, ale jest też pokazane podczas potężnej burzy przechodzącej nad miastem.
W 1961 roku Marian poślubia Kathleen Browne, jego podporę w trudnych okresach życia.
Organizują w Chelsea szkołę dla początkujących i zaawansowanych malarzy, czemu służy powstałe duże studio. W tym roku wybiera się ponownie do Hiszpanii, do Toledo i Rondy, gdzie pracuje przez 4 miesiące. Uważał, że w tym czasie, gdy namalował 150 obrazów, ulepszył znacznie koloryt, przewyższający swym poziomem jego polskie osiągnięcia.
Od dłuższego czasu zamierzał przyjechać do Polski i odwiedzić rodzinę, z którą rozstał się w grudniu 1939 r. Przez cały czas była prowadzona obszerna korespondencja, w której był informowany o losach matki i rodzeństwa w Polsce. Wprawdzie w 1958 roku brat Zbigniew zjawił się w Londynie i przedstawił bardziej szczegółowo sprawy rodzinne, niemniej zawsze dominowała w nim tęsknota za Polską, chociaż tak odmienną w tym czasie od stanu przedwojennego.
Należy zaznaczyć, że grono przyjaciół w Polsce wraz z rodziną przeprowadziło przekazanie M. Kratochwilowi znacznej części jego dzieł: obrazów olejnych i albumów, które w późniejszym okresie w przeważającej części powróciły do Polski w ramach darów dla muzeów.
Marian Kratochwil przybył do Polski z żoną dopiero w lipcu 1965 roku. Odwiedzili obu braci: Zbigniewa w Żychlinie k. Kutna i Zygmunta w Polanicy Zdroju oraz siostrę Jadwigę we Wrocławiu. Pobyt trwał w sumie 4 tygodnie. Niezmiernie serdeczne było przywitanie z matką w Polanicy Zdroju po 26 latach rozłąki. Matka uznała wtedy, że może już odejść w spokoju z tego świata, gdyż oczekiwała tylko na to, aby zobaczyć się ze swym synem. I rzeczywiście pół roku później zmarła.
Po raz drugi Marian był z żoną w Polsce w sierpniu 1967 roku. Tym razem odwiedził brata Zbigniewa w Warszawie, w której przypomniał sobie okres, gdy przebywał w stolicy w 1936 roku. W Polanicy Zdroju przebywał z żoną kilka tygodni na kuracji, mieszkali u brata Zygmunta.
Odwiedziny w Polsce wspominał zawsze z rozrzewnieniem, starając się aby kontakty z rodziną były jak najczęstsze i to obustronne. Ale upłynęło aż 13 lat zanim ponownie zjawił się z żoną w Polsce. Tym razem już w zupełnie innym charakterze - na wystawie swych obrazów.
Hiszpanię odwiedził jeszcze raz w 1967 roku i przebywał tam 2 miesiące. Odwiedził też Lizbonę w Portugalii. Wpływ pobytu w Hiszpanii a szczególnie dzieło Cervantesa, dały w efekcie kilka dużych obrazów, poświęconych wraz ze szkicami nieśmiertelnemu Don Kichotowi. Z czasem nie zapomni o jego wiernym giermku Sancho Pansa. Twarz Don Kichota przestudiował malując kilkadziesiąt szkiców i portretów.
Po okresie hiszpańskim artysta rozszerza tematykę swych dzieło treści z zakresu baśni i fantastyki. Nawiązuje też do zagadnień społeczno-politycznych, dominujących w XIX i XX wieku np. w obrazie pt.: "Ołowiani żołnierze".
W 1968 roku organizuje we własnym studio wystawę pt.: "London and Scotland". Pokazał na niej 85 najważniejszych obrazów o tematyce brytyjskiej. Wśród zaproszonych gości był Kazimierz Wierzyński, poeta wielkiego formatu. Zwrócił się z pytaniem do Mariana ze łzami w oczach: "Gdzie Pan był przez te lata minione?". Niestety Wierzyński wkrótce umiera, a Marianowi ubywa entuzjasta jego sztuki. Wystawa była niewątpliwym, wstępnym sukcesem Mariana Kratochwila i zainteresowała wielu znawców.
Żałować należy, że nie doszło do nawiązania kontaktu z Marianem Hemarem już choćby ze względu na ich sentyment dla utraconego miasta Lwowa.
Następna wystawa w studio zgromadziła aż 150 osób. Byli już na niej przedstawiciele ambasady Hiszpanii, Polacy z prezydentem Raczyńskim oraz Anglicy z majorem dzielnicy Chelsea.
Marian Kratochwil podarował niektóre ze swych obrazów, grafik i rysunków kilku muzeom brytyjskim w Londynie i National Galery of Art w Edynburgu.
W 1970 roku artysta przekazuje dar dla Muzeum Narodowego w Krakowie po wizycie dyrektora tego muzeum Jerzego Banacha. Objął on 10 obrazów olejnych oraz 17 grafik z cyklem wojennym. Dołącza do nich 13 zgromadzonych u siebie obrazów przyjaciela Mieczysława Janikowskiego, zmarłego w nędzy w Paryżu. Obrazy jego oprawia własnym kosztem. W tym też roku obrazy pokazano na wystawie w Muzeum Narodowym w Krakowie. Także i Muzeum Narodowe w Warszawie otrzymało obrazy.
W 1971 roku Marian Kratochwil wybrał się z żoną do Włoch, do których zamierzał wyjechać jeszcze przed drugą wojną światową. Łącznie byli we Włoszech 7 tygodni. Największe wrażenie na artyście wywarło w Rzymie dzieło Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej. Uznał je za największe osiągnięcie sztuki europejskiej. Uważał, że to dzieło wryło się mocniej w pamięci ludzkiej niż dzieło poety Dantego. Sztuka zwyciężyła słowo. Kontynuował tę podróż na południe przez ciekawe miasto Giminiano w Toscanii, z budowlami wyróżniającymi się ozdobnymi wieżami. Dotarli z żoną aż do Kalabrii. Ale z powrotem zatrzymali się na dłuższy czas w Wenecji, gdzie szczególną uwagę zwrócili oboje na plac św. Marka. Powstały tu obrazy poświęcone głównie placowi św. Marka, ale także kilka związanych z samą Wenecją.
Dużo czasu upłynęło, gdyż dopiero w 1979 roku doszło do wystawy 20 obrazów o tematyce hiszpańskiej w Instytucie Hiszpańskim w Londynie. Przedstawiciele Hiszpanii, a szczególnie ówczesny ambasador zafascynowany sztuką Mariana, organizują wystawę tych obrazów w Muzeum Santa Cruz w Toledo. Były one oczywiście darem artysty. Hiszpanie zapewnili mu coś rzadko spotykanego dla artystów polskich - stałą ekspozycję.
Nieco później studio Mariana odwiedza dyrektor Muzeum Narodowego w Krakowie Tadeusz Chruścicki. Przy pomocy ambasady polskiej, a szczególnie konsula generalnego Tadeusza Kalinowskiego, Marian przekazuje do Polski wybrane przez p. Chruścickiego dalsze obrazy olejne, w tym główne dzieła z okresu polskiego. Dołącza do nich grafiki, szkicowniki, wycinanki. W ten sposób łączna liczba obrazów olejnych, które otrzymało Muzeum Narodowe w Krakowie wzrasta do około 80.
W 1980 roku Marian Kratochwil przyjeżdża na wystawę swych dzieł do Krakowa. Wygłasza przy tym jak zwykle wprowadzające przemówienie. Zakończył je w żartobliwym tonie: "Pójdźcie Państwo popatrzeć na to, co Kratochwil zmalował i mówcie źle czy dobrze, ale mówcie. Nikt tego nie rozumiał lepiej niż sam Picasso". W tym też roku oddaje w postaci daru dla Muzeum Polskiego w Rapperswilu 26 obrazów o tematyce wybitnie kresowej. Są to przeważnie nieduże obrazy. W zasadzie powinny się one znaleźć np. w Muzeum Wrocławskim, gdyż byłyby one tu oglądane z zainteresowaniem przez przesiedleńców z byłych Kresów. A tak prawie wszystkie zalegają w magazynie.
W 1981 roku została zorganizowana wystawa w Zachęcie, obejmująca wszystkie darowane przez Mariana dzieła. Wrażenie było ogromne. Artysta otrzymał medal Zachęty oraz medal "Zasłużony dla Kultury Polskiej". Nie zapomniano też o medalu dla uczestnika wojny z 1939 roku.
Niestety po zamknięciu wystawy ogłoszono stan wojenny. Potem wypadki w Polsce nie potoczyły się pomyślnie dla Mariana. Muzeum Narodowe w Krakowie rozdzieliło część obrazów na 5 muzeów: w Warszawie, Poznaniu, Gdańsku, Bydgoszczy i Toruniu, mimo braku większego poparcia ze strony artysty dla tego przedsięwzięcia.
Jeżeli chodzi o Zachętę trudno nie wyrazić zdziwienia (wybiegając w czasie), że nie zdecydowano się na pokazanie obrazów Mariana Kratochwila, gdy galeria obchodziła swoje stulecie, preferując, oprócz kilku artystów o utrwalonej już renomie, także takich, którzy nie mieli większych osiągnięć.
Muzeum Narodowe w Krakowie nie przyznało stałej ekspozycji, tzw. "ściany", co zapewniał poprzednik dyrektora Chruścickiego dyrektor Banach. Muzeum zdobyło się jedynie na stałe wystawienie trzech mniejszych obrazów z okresu polskiego twórczości artysty, pomijając znacznie większe osiągnięcia związane z dziełami o tematyce hiszpańskiej. Jest ich w krajowych muzeach 26. Nie od rzeczy trzeba przypomnieć o dystansie dzielącym sztukę hiszpańską od sztuki polskiej oraz o fakcie, że żaden artysta polski poza Marianem Kratochwilem nie ma zapewne stałej ekspozycji w muzeach hiszpańskich.
Również pozostałe muzea polskie nie są za bardzo skłonne do stałego wystawiania obrazów Mariana Kratochwila. Na szczególną uwagę zasługuje powściągliwość w tym względzie Muzeum Narodowego w Warszawie.
W 1986 roku następuje kolejna wystawa 33 obrazów olejnych i 40 rysunków w Muzeum Santa Cruz w Toledo. Hiszpanie nie zapomnieli, w odróżnieniu od Polski, o artyście. Otrzymuje on jedno z najwyższych odznaczeń hiszpańskich, order Izabeli Katolickiej "La Encomienda". Zostaje przyjęty do Akademii Sztuk Pięknych i Wiedzy Historycznej. Przyznano mu złoty medal Akademii.
Muzeum uzupełnia swą kolekcję. Dalszy okres do 1990 roku Marian poświęca na skompletowanie większej ilości rysunków z byłych Kresów Wschodnich. Maluje w dalszym ciągu obrazy o tematyce hiszpańskiej uzupełniając je portretami, w których dotychczas się nie specjalizował. Część rysunków została wystawiona wraz z dziełami żony artysty, Kathleen Browne w Polskim Instytucie Kulturalnym w Londynie w 1994 roku. Rok później przekazał 80 rysunków jako dar dla Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie.
Niestety Biblioteka Jagiellońska nie zamierza chyba propagować kresowych rysunków Mariana Kratochwila, nie usiłując przekazać ich na wystawy do różnych muzeów w Polsce, czy choćby do Muzeum miasta Krakowa, które przewidziało dział poświęcony Lwowowi i byłym Kresom Wschodnim. Należy podkreślić, że wszystkie obrazy jak i rysunki zostały przez Mariana dostarczone do Polski w stanie oprawionym z pięknymi ramami. Koszt ram do wszystkich darowanych obrazów wyniósł około 20 tys. funtów.
Okres po 1996 roku sprowadza się do uzupełnienia i wykończenia dalszych obrazów, które w ilości 30 sztuk przekazuje Hiszpanii. Tematyka tych obrazów jest różna. W jednym z nich nawiązuje do upadku kultury w Europie w poprzednim wieku. W 1997 roku obrazy te zostały pokazane na wystawie w Madrycie, a następnie przesłane do muzeów w Granadzie i Rondzie oraz do Zamku Rycerzy Maltańskich w Consegrua k. Madrytu. Z tych 30 obrazów 12 znalazło się w Muzeum Granady. Gubernator Granady przekazał Marianowi serdeczne podziękowania i zaproponował nazwanie jednej ulicy w Granadzie jego nazwiskiem. Artysta uznał, że ze względu na skomplikowane nieco nazwisko nie warto tej propozycji realizować. I tu wyszła na jaw jego znana skromność.
W ostatnich latach działalności malarskiej do największych przedsięwzięć Mariana Kratochwila należy zaliczyć obraz pt.: "Goyesca meditationes". Był to hołd złożony Goi a równocześnie protest przeciw wszelkim zbrodniom Europejczyków dokonanym w ciągu ostatnich dwustu lat.
Wydawałoby się, że warto zainteresować się ostatnimi osiągnięciami Mariana Kratochwila, biorąc pod uwagę sukces propagandowy. Ale któż jest zdolny w Polsce do takiego podejścia. Co na to media i ci, którzy zarządzają i obsługują kulturę polską?
W uzupełnieniu jeszcze garść wspomnień z życia artysty.
Marian Kratochwil był wielkim entuzjastą idei Polski Jagiellońskiej. Niestety uznał po wojnie, że tendencje nacjonalistyczne naszych sąsiadów nie odpowiadają już jego dawnym poglądom. Szczególnie nie mógł przeboleć faszystowsko-nacjonalistycznej morderczej działalności ukraińskich organizacji OUN i UPA. Jak mówił, w głowie mu się nie mieściło, że dojdzie do takiego zwyrodnienia części społeczeństwa ukraińskiego. Szczególnie ubolewał nad losem polskiej wsi Huta Pieniacka, położonej blisko Podkamienia k. Brodów. W tej wsi w 1944 roku Ukraińcy spod znaku UPA wraz z hitlerowcami wymordowali ponad 1000 mieszkańców. Mord ten Marian zamierzał opisać szczegółowo w swej książce Metamorfozy.
Gdy rodacy z dawnego Pokucia prosili o pomoc w odbudowie kościołów, przekazał pokaźną sumę na remont świątyni w Nadwónnej, za co ks. arcybiskup Jaworski ze Lwowa przesłał mu podziękowanie.
W Polsce Marian był w sumie czterokrotnie. W latach 1965 i 1967 były to wizyty prywatne u rodziny. Należy podkreślić, że cała rodzina Mariana wyszła cało z wojennych przejść, mimo że wszyscy znaleźli się początkowo w innych krajach. W początkowych latach po wojnie Marian wspomagał finansowo matkę i młodsze rodzeństwo. Następne przyjazdy w 1980 i 1981 roku były już związane z wystawami w Krakowie i Warszawie. W obu tych latach za zasługi wojenne przyznano Marianowi z żoną kilkutygodniowe pobyty w Ciechocinku dla podratowania zdrowia.
Niezależnie od działań malarskich w swej dziedzinie Marian zajmował się literaturą z zakresu sztuki a także wspomnieniami ze swego bogatego w zdarzenia życia. W okresie pracy we własnym studio prowadził wykłady w EPSOM School of Art. Cztery lata poświęcił dziełu w języku angielskim pt.: Technika malarska. Rękopis przekazał do Courthauld Institute przy Uniwersytecie Londyńskim.
Warto zaznaczyć, że sztukę swą Marian Kratochwil określił jako bezczasową i uniwersalną, opierając się na dogłębnym poznaniu sztuki starożytnych krajów - Egiptu, Grecji czy Chin.
Odrzucał zarzuty, że wzoruje się na impresjonistach. I faktycznie jego obrazy, oprócz wartości czysto artystycznych, mają głęboki sens społeczny i moralny.
W 1992 roku napisał i doprowadził do wydania książki poświęconej twórczości swej żony Kathleen Browne. Książka została napisana w języku angielskim, została też przekazana papieżowi Janowi Pawłowi II.
Również w tematyce wspomnieniowej Marian wykazał dużą aktywność. W 1988 roku razem ze swym bratem Zbigniewem napisali Wspomnienia o Mieczysławie Kistrynie. Był to znany pedagog lwowski w okresie do 1939 r. Do jego gimnazjum uczęszczało całe rodzeństwo tzn. trzej bracia: Marian, Zbigniew i Zygmunt oraz siostra Jadwiga. Marian był w tej szkole tylko przez krótki okres, ale właśnie Kistryn umożliwił mu podjęcie wstępnych studiów u artysty malarza Stanisława Batowskiego.
Marian zredagował też planowaną publikację pt.: Pogaduszki lwowsko-złoczowskie. Miał dużą bibliotekę szczególnie z dziełami z zakresu sztuki i filozofii. Dużo książek o różnej treści przekazał do Biblioteki Polskiej w Londynie. W bibliotece jest jego obraz poświęcony Marszałkowi Piłsudskiemu, gdy obserwuje toczącą się bitwę siedząc na Kasztance.
Bardzo dużo wysiłku włożył w wieloletnią pracę pt.: Metamorfozy. W tym przypadku pisał ją w języku angielskim, co było niełatwym zadaniem dla obcokrajowca. Jej dokładny tytuł w języku angielskim brzmi: Metamorphoses: From Brush to Pen. Recollections of My Past.
Książka ta znajduje się w druku w Los Angeles (USA). Przewiduje się też jej tłumaczenie na język polski. Obejmuje ona przebieg i zdarzenia z bogatego życia artysty łącznie z obu światowymi wojnami.
Cały trud wydania książki wziął na swoje barki wytrawny przyjaciel Mariana prof. Marek Żebrowski, który wraz z kilkoma polskimi przyjaciółmi w Londynie staje się kolejnym propagatorem osiągnięć Mariana na polu literatury i sztuki. Należy podkreślić, że prof. Żebrowski znał doskonale niemal wszystkie fragmenty z życia Mariana Kratochwila, a był mu jako pianista bardzo bliski ze względu na znane zainteresowania artysty muzyką.
Inna dziedzina, którą Marian się entuzjazmował była muzyka poważna. W swej młodości zastanawiał się, czy nie zostać kompozytorem, ale rozdwojenia jaźni nie było - został malarzem.
Sam grywał dobrze na fortepianie. Jego wielkim przyjacielem był znany kompozytor polski, żyjący w Anglii Andrzej Panufnik. Mawiał on, że na terenie angielskim ma znaczenie tylko dwóch artystów polskich tzn. on i Marian. Niestety Panufnik wkrótce potem umiera. Poświęcił on Marianowi kwintet pt.: "Wycinanki". Warto by wydać lub nagrać ten utwór.
Marian Kratochwil miał wielkie uznanie dla twórczości Karola Szymanowskiego, którego oceniał jako największego polskiego kompozytora po Chopinie. Marian pamiętał, że w 1922 r. Karol Szymanowski odwiedził dwukrotnie nasz lwowski dom i wraz z innymi artystami grywał w kwartetach. Oprócz niego brali w tych imprezach udział późniejszy przyjaciel rodziny, znany wiolonczelista Dezyderiusz Danczowski oraz dwóch znanych w tym czasie skrzypków.
W Londynie Marian przekazał w 1975 roku radiu BBC3 komplet płyt z utworami Szymanowskiego. Recenzent BBC Anthony Hopkins był zachwycony sztuką Szymanowskiego i poświęcił mu kilka audycji. Nagranie na taśmie magnetofonowej jednej z tych audycji przesłane zostało do Ministerstwa Kultury i Sztuki. Niestety nie było żadnej reakcji ze strony Ministerstwa.
Dzięki Anglikom wprowadzono na muzyczny rynek krajów anglojęzycznych utwory Szymanowskiego.
Marian przyjaźnił się też ze znanym pianistą Krystianem Zimermanem i jako pierwszy zwrócił uwagę właśnie radiu BBC3 na wielki talent Zimermana. Mariana odwiedzali liczni artyści z Polski i zagranicy, dyrygenci, artyści teatralni, nawet Mira Zimińska-Sygietyńska. Ale było to niestety normalne dla Polaków, że właściwie żaden z nich nie przypomniał w Polsce o artyście polskim z Londynu. Trzeba przyznać, że było to godne pożałowania.
Jedne odwiedziny były jednak ciekawsze, ale niepolskie. W 1989 roku zjawił się w pracowni artysty dyrektor Konserwatorium w Moskwie Borys Kulikow. Był to wszechstronnie wykształcony człowiek, interesował się sztuką malarską. Gdy zobaczył obrazy Mariana, był zachwycony, ale nade wszystko podobały mu się rysunki i to do tego stopnia, że klęknął przed artystą dla wyrażenia swego uznania. Chciał zorganizować wielką wystawę w Moskwie i przewidywał wstępny występ znakomitego pianisty Światosława Richtera. Niestety ówczesny okres przemian i niepokojów nie sprzyjał zorganizowaniu wystawy w Moskwie, a obaj wymienieni Rosjanie wkrótce zmarli. Przy okazji warto przypomnieć, że artysta miał propozycje urządzenia wystaw w Londynie, Paryżu i Szwajcarii, ale stawiano mu warunki, których nie mógł zaakceptować.
Oceniając rolę Polaków z Polski wyróżnił specjalnie wspomnianych już: b. konsula generalnego Ambasady Polskiej w Londynie Tadeusza Kalinowskiego, który pomógł w przekazaniu obrazów do muzeów polskich, a także inicjatora sprowadzenia obrazów, dyrektora muzeum Narodowego w Krakowie Jerzego Banacha, który w pełni docenił wielkość artysty i wartość jego dzieł. Marian wspominał też z uznaniem architekta i artystycznego organizatora wystawy w Zachęcie Jana Kosińskiego. Z Polaków, dużą pomoc okazywali mu prof. Mieczysław Paszkiewicz i dr Zbigniew Szydło. Temu ostatniemu przekazał większą liczbę obrazów, uważając, że będzie jakby polskim reprezentantem-kolekcjonerem malarstwa Mariana na terenie Wielkiej Brytanii.
Na zakończenie należy podkreślić działalność polskiego literata Andrzeja Turczyńskiego. W latach 1993-1994 doszło do dłuższej korespondencji Mariana z Andrzejem Turczyńskim, przy czym w wielu listach wypowiedzieli sobie credo na tematy twórczości literackiej i malarstwa. Andrzej Turczyński przetłumaczył fragmenty dzieła Mariana Metamorfozy, które ukazało się w miesięczniku literackim "Akant" w Bydgoszczy w latach 1998-1999. Ale nie koniec na tym.
Jako specjalista także w zakresie sztuki A. Turczyński napisał w 1999 roku "Esej o sztuce Mariana Kratochwila". Należy podkreślić, że A. Turczyński nigdy nie widział się z Marianem i dysponował, oprócz listów, pewną liczbą zdjęć obrazów Kratochwila. Materiałów nie miał za dużo, ale dzięki swej dociekliwości i talentowi przedstawił obraz Mariana w sposób niezwykle trafny, mimo że w niektórych fragmentach, z braku pewnych informacji, w oparciu o własną interpretację, mogły powstać pewne niedomówienia nie wpływające jednak na wartość całej publikacji.
Opracowanie Autora nie obejmuje oceny i wartości osiągnięć Mariana Kratochwila, które należą, jak już zaznaczono, do rzetelnych krytyków i znawców sztuki z tego zakresu.
Sztuka artysty znalazła pełne, entuzjastyczne niemal poparcie ze strony kół hiszpańskich. W Polsce to uznanie jest właściwie mocno ograniczone. Obrazy artysty zalegają w przeważającej części w magazynach, a ze strony zwolenników awangardy spotykają się z lekceważeniem. Ale ci, którzy mają odpowiednią wiedzę o sztuce i mogą porównać poziom sztuki polskiej do hiszpańskiej, zdają sobie sprawę, na czym polega wartość dzieł i klasa artysty i uznanie tych, którzy jego twórczość poparli.
Po ostatnim pobycie w Polsce Marian wyczuwał to niezbyt przyjazne nastawienie części krytyków. Powoływał się na wielkich mistrzów palety, którzy nie znaleźli uznania wśród współczesnych. Jak mawiał jeden z przyjaznych mu znawców sztuki: "Nie musi się Pan martwić, pańska sztuka sama się obroni". Można przytoczyć łacińskie przysłowie: ars longa vita brevis.
Ale artysta żył długo, bo 91 lat. Przeinaczając to przysłowie należałoby powiedzieć w odniesieniu do niego: ars longa vita longa.
Przejścia wojenne, częste kłopoty finansowe, obojętność Polaków i inne rozgoryczenia nadwyrężyły zdrowie i serce Mariana Kratochwila. W 1996 roku uległ ciężkiej kontuzji nogi. Dłuższy okres rekonwalescencji nie poprawił wydatnie stanu jego zdrowia, czuł się coraz gorzej. Mimo to, jeszcze do końca życia zajmował się pisaniem swej książki, załatwianiem niektórych bieżących spraw z gospodarstwa domowego, a nawet opieką nad jego o rok starszą żoną, która oprócz częściowej utarty wzroku miała kłopoty z poruszaniem się. Kres życia artysty nastąpił 3 grudnia 1997 roku. Pękło szlachetne serce artysty.
Marian bał się ogromnie swego odejścia. Rozchodziło mu się o umożliwienie jej tak troskliwej opieki, jaką on sam zapewniał. Nagła śmierć zaskoczyła go niespodziewanie. Marzył o tym, aby spocząć w przyszłym rodzinnym grobie na cmentarzu powązkowskim w Warszawie. Niestety plany te nie doczekały się realizacji. Ponieważ zawsze odwiedzał angielski kościół katolicki Church of Our Lady St. Johnswood w Londynie, jego przyjaciele angielscy postanowili przeprowadzić uroczystości pogrzebowe właśnie w tym kościele. Odbyły się one w dniu 12 grudnia 1997 r. Na uroczystość przybyli liczni przyjaciele Mariana zarówno polscy, angielscy jak i hiszpańscy. Brał w niej też udział b. ambasador Królestwa Hiszpanii w Londynie Felipe de la Morena. Zabrakło niestety polskiego ambasadora, który nie uznał za stosowne wzięcie udziału w tym smutnym obrządku. No cóż, co kraj to obyczaj.
Uroczystość w kościele przeprowadzono w języku angielskim, w którym przemawiali znajomi Anglicy oraz przyjaciel artysty prof. Mieczysław Paszkiewicz. Ponieważ Marian pochodził z gór, pożegnał go polski zespół góralski "Giewont". Utwory Bacha i Schuberta w wykonaniu solistów nawiązały w tej żałobnej mszy do wielkiej miłości Mariana dla mistrzów muzyki. Pogrzeb odbył się na cmentarzu Kensington Cementary, na którym spoczęło wielu polskich emigrantów.
Wdowie Kathleen Browne nie podobało się, że brak było w kościele przemówienia w języku polskim. Ten trudny obowiązek przejął na siebie brat Mariana Zbigniew. Sam nie był przekonany, czy wywiązał się z tego zadania dobrze, ale był tym, który ze łzami oczach przerzucił w tym smutnym dniu w imieniu rodziny pomost dla duszy Mariana do jego prawdziwej ojczyzny, Polski.
Na grób posypała się ziemia przywieziona z Polski. W ciszy cmentarnej nie zabrzmiał niestety pożegnalny marsz żałobny wielkich kompozytorów. Nie było tez salwy pożegnalnej dla kapitana, obrońcy Polski przed Niemcami.
Marian Kratochwil swą twórczością zapewnił sobie nie tylko pamięć, ale i stałą pozycję w historii sztuki w skali nie tylko polskiej, ale i europejskiej.
Na apel Autora o wystawienie dzieł Mariana w polskich muzeach w rocznicę jego śmierci zareagowały pozytywnie tylko dwa muzea w Gdańsku i w Toruniu, przy czym wystawy okresowe obrazów spotkały się z dużym zainteresowaniem publiczności.
Z opracowanego przez autora zestawienia dzieł nie obejmującego ich wszystkich wynika, że obrazów olejnych było ponad 500. W rzeczywistości liczba ta jest dużo większa. Oprócz tego trudno oszacować ilość grafiki, rysunków, itp.
Dzieła artysty znajdują się w następujących muzeach:
Znaczna liczba obrazów znajduje się w Polsce w zbiorach rodzinnych i prywatnych a także w Wielkiej Brytanii w rękach prywatnych, w tym u ks. Walii. Dużo obrazów pozostało także we Lwowie, ale o ich losie brak danych.
Marian był z bratem Zbigniewem w ciągłej łączności listownej od 1950 roku po rok 1995. Pozostało kilkaset listów będących kopalnią wiedzy o życiu i działalności Mariana Kratochwila. W listach tych poświęcał niemało miejsca życiu rodzinnemu. Bardzo ciekawa jest również korespondencja listowa z A. Turczyńskim.
Marian Kratochwil był w zagadnieniach związanych ze sztuką niełatwy do kompromisu. W życiu codziennym był to "dusza człowiek", sypał kawałami jak z rękawa. I choć stroił czasem "oczko" do pięknych kobiet, był wierny nade wszystko swej ukochanej żonie.
Zbigniew Kratochwil
Strona główna |
Uwagi i komentarze prosimy kierować:www@bu.uni.torun.pl
Redakcja
Godziny otwarcia
|